Geoblog.pl    obiezyswiat    Podróże    Shopping in London!    London in 4D!
Zwiń mapę
2013
19
sty

London in 4D!

 
Wielka Brytania
Wielka Brytania, London
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1191 km
 
Swoją drogą to niezłych czasów żeśmy dożyli... Kto by kiedyś pomyślał, że na zakupy będziemy jeździli do Londynu?! To kiedyś było chyba możliwe tylko w filmach? Pamiętam przecież scenę z „Misia” kiedy Stanisław Tym vel Ryszard Ochódzki vel Stanisław Paluch :)) na jeden dzień wybrał się do Londynu wręczyć święty kamień z Jeleniej Góry (Jasnej Góry) i założyć konto w banku. Pojechał, wrócił jakby tanie linie lotnicze już wtedy kursowały! No, ale wiadomo że wtedy takie wycieczki to były zarezerwowane tylko dla prezesów klubów sportowych „Tęcza”, a nie dla takich szaraczków jak my ;)) Ale jest jedna rzecz, która jest przedstawiana w tej kultowej komedii i się absolutnie do dzisiaj nie zmieniła! Polacy w Londynie są wszędzie! Dosłownie! Na ulicach bardzo często słychać rozmowy po polsku, a w restauracjach i sklepach pracuje mnóstwo Polaków. W każdej, podkreślam w KAŻDEJ!, restauracji czy barze w którym mieliśmy okazję być pracowali Polacy! Wiedziałem oczywiście, że naszych rodaków jest dużo w Wielkiej Brytanii, ale mimo wszystko jest zaskoczenie. W jednej z knajpek kelnerka z Polski powiedziałam nam nawet, że Polaków jest już więcej w Londynie niż Anglików :)) To może jest już w Polsce takie miasto Londyn? :)) Trzeba spytać panią na poczcie przy najbliższej okazji! Może coś się zmieniło w tej sprawie? ;)

Zakupy na Oxford Street okazały się klapą :( Odwiedziliśmy kilkadziesiąt sklepów, przejrzeliśmy setki towarów, przeciskaliśmy się wśród tysięcy podobnych do nas „shopoholików” i kupiliśmy... 5 par skarpetek i koszulkę termoaktywną! :)) Burżujstwo! Nie ma to jak polecieć sobie 1200 km po bieliznę męską sztuk 2! :)) Takie rzeczy to tylko w Erze podobno, a tu okazuje się że nie do końca ;) Humory i dobre samopoczucie nas nie opuszczały, bo dostaliśmy namiar (a jakżeby inaczej!) od polskich kelnerek na duże galerie handlowe. I tym oto sposobem trafiliśmy do galerii Westfield przy stacji metra Shepard's Bush oraz galerii handlowej (również nazywa się Westfield) przy stacji metra Stradford. Do obu galerii można dojechać linią metra Central, tyle że galeria przy Stradford to już III strefa i trzeba dokupować dodatkowy bilet za 4 funty w jedną stronę! Dla spryciarzy, takich jak my, proponujemy jednak nie przepłacać i dojechać metrem do stacji St. Paul's i przesiąść się do autobusu nr 25 i dojechać do Stradford. Co ciekawe, bilet do metra ważny na dwie strefy jest ważny w autobusie i nie trzeba płacić za przejazd tylko pokazać kierowcy autobusu bilet na metro! Polak jednak potrafi! :)) Można się śmiać, ale ten prosty manewr pozwolił nam (4. osobom) zaoszczędzić, bagatela, ok. 200 zł (!!!). W tym miejscu należą się podziękowania mojej szwagierce Kasi, która ma niewątpliwe zasługi w kwestii tych oszczędności ;)

To rozwiązanie z przesiadką z metra do autobusu na stacji St. Paul's ma jeszcze jedną ważną zaletę. Daje pretekst do zobaczenia drugiej co do wielkości katedry na świecie, po Bazylice Św. Piotra w Watykanie - Katedry Św. Pawła. Katedrę rozsławił m. in. ślub 100-lecia między lady Dianą a księciem Karolem w 1981 r. Świątynia robi wrażenie!

My tu gadu, gadu... a herbatka stygnie! :) Wróćmy do tematu! Galerie Westfield są ogromne. Aby sobie wyobrazić jak są duże to przypomnijcie sobie największą galerię handlową w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Łodzi, Poznaniu lub innym dużym mieście w Polsce i pomnóżcie tę wielkość razy trzy! Tam naprawdę można spędzić cały dzień i wszystkiego nadal nie zobaczyć. Niektóre sklepy oczywiście powtarzają się z tymi na Oxford Street, ale jest też dużo innych, bardzo oryginalnych i niespotykanych w Polsce. Na przykład The Sting lub Urban Outfitters. Fajne i nietuzinkowe rzeczy były też w Bench-u, GAP-ie i wielu innych, których niestety nie jest się w stanie spamiętać. Wreszcie znaleźliśmy fajne okazje i trochę poczuliśmy, że jesteśmy na wyprzedażach! :)

Na „deser” ostatniego dnia pobytu w Londynie zostawiliśmy sobie wizytę na London Eye. Jeszcze w Polsce zarezerwowaliśmy sobie bilety wstępu (www.londoneye.com), bo zainteresowanie tą atrakcją, nawet poza sezonem turystycznym, jest ogromne. Przejażdżka Millenium Wheel, bo tak również nazywają ten diabelski młyn, kosztuje 17 funtów. Tanie nie jest, ale naprawdę warto i nie żałuje się wydanych ciężko zarobionych pieniążków :) Oprócz miejsca w szklanej kapsule w cenie biletu jest również możliwość obejrzenia filmu w formacie 4D o Londynie. Fajna sprawa! Oprócz trójwymiarowości dodane jest jeszcze jedno „D” w postaci efektu padającego na głowę deszczu, śniegu czy fruwających przed oczami baniek mydlanych. Cieszyliśmy się jak dzieci! :) Widoczki z londyńskiego "Oka" z ponad 130 metrów są imponujące. Pełny obrót koła trwa ok. 30 minut, a panoramę miasta ogląda się w jednej z 32 kapsuł, gdzie do każdej wchodzi ok. 20 osób. W kapsule są mini-monitory, które służą jako przewodniki i każdy może sobie sprawdzić co widzi za szybą. Polecam przejażdżkę nocną. Miasto oczywiście pięknie oświetlone i przez to nabiera kolorytu. Poniżej, w zakładce Multimedia, załączam krótki filmik nakręcony na London Eye do obejrzenia dla zainteresowanych.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2013-03-09 07:44
To prawda katedra jest cudowna.Wchodziliscie na kopule?Super widok na Londyn.
W kolejce do London Eye stalismy 2 godz. i zrezygnowalismy bo czasu bylo szkoda.Zaluje ale niestety nie widzialam Londynu z wysokosci ponad 130 m.:(
 
 
zwiedził 4% świata (8 państw)
Zasoby: 37 wpisów37 64 komentarze64 243 zdjęcia243 4 pliki multimedialne4
 
Moje podróżewięcej
19.02.2009 - 20.02.2009
 
 
14.08.2009 - 22.08.2009
 
 
17.01.2013 - 20.01.2013