"Wszystko, dla wszystkich, wszędzie!" (Omnia, Omnibus, Ubique!) Ta dewiza najsłynniejszego sklepu na świecie - Harrodsa - pasuje również do wielu, wielu, wielu innych sklepów w stolicy nad Tamizą. Londyn to swoistego rodzaju "mekka" dla miłośników kupowania. Ilość sklepów na jednego mieszkańca miasta przewyższa najprawdopodobniej wszystkie tego typu wskaźniki w każdym innym miejscu na naszej planecie :)
Najwięcej sklepów znajduje się na Oxford Street, którą można porównać do ogromnej galerii handlowej. Ulica zalicza się do tzw. high-streets, czyli najważniejszych alei handlowych Wielkiej Brytanii. To miejsce to setki sklepów, butików, ogromnych domów handlowych, mnóstwo restauracji, kafejek , banków, kantorów, fryzjerów, jubilerów, etc., etc., etc... Oxford Street „dorobiła” się nawet strony internetowej, co jeszcze bardziej upodabnia ją do typowej galerii handlowej (www.oxfordstreet.co.uk).
Czas wyprzedaży oznacza tutaj jedno: nieprzebrane tłumy mieszkańców i nieprzebrane tłumy do kwadratu turystów, którzy ściągają tutaj z całej Europy (i nie tylko Europy) zwabieni obietnicą obniżek „na wszystko” nawet do 75%.
Niestety tak słodko nie jest... :(( Wyprzedaże i owszem są, ale ceny wcale nie wydają się być nieprzyzwoicie niskie w stosunku do tego co widzimy w sklepach w naszym pięknym kraju. Co więcej, trzeba się mocno naszukać, aby znaleźć prawdziwą okazję!
My urządziliśmy sobie przede wszystkim „polowanie” na ciuchy. Przed wyjazdem oczywiście zasięgnęliśmy języka u wielu naszych znajomych gdzie można kupić coś w okazyjnej cenie i dobrej jakości. I tak oto trafiliśmy do Primark na Oxford Street. Dużo by mówić, dużo by opisywać, bo to sklep ogromny i ceny rzeczywiście niskie, ale jakość jest „chińska” i to w bardzo negatywnym znaczeniu. Wchodząc do sklepu już sam zapach jest bardzo charakterystyczny. Kto coś kiedyś sprowadzał z Chin wie o czym piszę ;)) Tłumy potencjalnych klientów, towar ściśnięty na wieszakach lub ułożony w stosach na ogromnych blatach, gorąco jak w piekle, „kilometrowe” kolejki do kas, ruch jak w ulu... Żeby była jasność! Cena czyni cuda i nie powinienem narzekać, skoro tak tanio! Coś za coś po prostu! Jednak chyba już wolę zakupy na tureckim bazarze, gdybym miał wybierać :) Ceny podobne lub nawet niższe, jakość towarów "o niebo" lepsza, wybór ogromny, potargować się można i znacznie weselej jest ;))
No, wróćmy już z tych tureckich wycieczek, bo póki co jesteśmy w Londynie, a nie w Istambule :) A dokładniej nadal na Oxford Street! Oprócz wspomnianego Primark-u jest tu jeszcze oczywiście wiele sklepów, które można odwiedzić w naszych rodzimych galeriach. Jest zatem Zara, H&M, Marks & Spencer, Bershka, Pull & Bear, Esprit, itd., ale zarówno ceny jak i oferta nie różniła się znacznie od tego co jest dostępne w Polsce. No, może poza Zarą, gdzie niektóre rzeczy były rzeczywiście oryginalne i w dobrych cenach. Jednak to były pojedyncze modele.
Dużo sobie obiecywaliśmy jeśli chodzi o ceny i ofertę butów... Niestety zawiedliśmy się troszkę, choć oferta na buty dla dzieci (3-4 latka) miło nas zaskoczyła i fajne, markowe, porządnej jakości buty sportowe można już kupić za 10 funtów. U nas rzeczywiście ciężko o taką atrakcyjną ofertę. Natomiast buty dla dorosłych to cenowy dramat. Znacznie drożej niż w Polsce, a to był przecież czas wyprzedaży!!! Nic nie kupiliśmy! :((
Na Oxford Street są jeszcze ogromne domy handlowe z niepoliczalną ilością sklepów i butików (np. Selfridge), ale jest to oferta dla bardziej zamożnych klientów i okazja cenowa ma tam specyficzną definicję :))
To co z czystym sumieniem mogę polecić na Oxford Street to... restauracje! Szczególnie te „ukryte” w zaułkach, schowane trochę przed tłumami „zakupowiczów”, ale niesamowicie przytulne i nieziemsko smaczne. Szczególnie te włoskie serwujące zupkę minestrone lub z dyni, lazanię oraz najlepszą, niepowtarzalną, najsmaczniejszą i jednocześnie jakże prostą, tradycyjną PIZZĘ! :)) Pyyycha!