A było tak spokojnie do tej pory... Cała załoga została najwyraźniej uśpiona leniwym tempem tego rejsu. Wszyscy, bez wyjątku, straciliśmy czujność i zapomnieliśmy o podstawowych zasadach bezpieczeństwa! Karygodne!!! Jedno z dzieci, 5-letnia dziewczynka, bawiła się na rufie barki ze swoimi rówieśnikami, potknęła się i wpadła do wody. Bez kamizelki ratunkowej!!! Trzeźwość umysłu jednego z dzieciaków sprawiła, że zaalarmował on natychmiast dorosłą część ekipy i wszyscy rzucili się na ratunek dziecku... Ależ to był strach! Ależ emocje! I jaka ulga, że wszystko skończyło się szczęśliwie! Ze strachu serca łomotały nam jak młot pneumatyczny na remontowanym odcinku betonowej autostrady! Jakiż to był dar niebios, że akurat barka stała w kolejce do śluzy, a nie płynęła! Dziewczynce nic na szczęście poważnego się nie stało. Opiła się trochę wody i była bardzo wystraszona. W wodzie była tylko chwilę, ale pewnie uraz pozostanie do końca życia... :(( Takie doświadczenie to nauczka dla wszystkich rodziców, aby nie spuszczali własnych dzieci ze swoich naiwnych i beztroskich oczu w obliczu takich poważnych zagrożeń! Uff... Proszę wybaczcie ten umoralniający ton, ale sami wiecie-rozumiecie trudno zachować spokój już na samo wspomnienie tej historii.
Carcassonne opuściliśmy rano, a całe to nieszczęsne wydarzenie miało miejsce późnym popołudniem. Do tego czasu rejs trwał bez niespodzianek i znów mogliśmy podziwiać uroki Canal du Midi. Największą atrakcją było dziś pokonanie potężnej śluzy zbudowanej z czterech komór. Widok niesamowity, ogłuszający huk wody i prawie godzina stracona na przepłynięcie około... 100 metrów. Takie atrakcje tu mieliśmy! :)
Godzina to mnóstwo czasu. Dorośli uwijają się oczywiście przy śluzie, a dzieci w tym czasie nudzą się jak mopsy. W takiej chwili wybawieniem są... rowery. W ogóle taki jednoślad to jest rzecz niezbędna na takiej łajbie. Oprócz funkcji wypełniacza czasu dla nudzących się i marudzących dzieciaków rower spełnia podczas takiego rejsu również bardzo praktyczne zadania. Przydatny jest szczególnie o poranku, gdy trzeba podjechać do najbliższego sklepu po świeże bułeczki na śniadanie. Nie zawsze jest bowiem przysłowiowy „rzut beretem” do tak zwanej cywilizacji, a chrupiące i wyjęte dopiero co z pieca pieczywo na dobry początek dnia to dla podniebienia rozkosz. Przecież śniadanie to najważniejszy posiłek dnia! :)
My jeszcze odkryliśmy, że są jeszcze przynajmniej dwa interesujące i praktyczne zastosowania roweru, który przecież wypożyczyliśmy w dniu zaokrętowania za „symboliczne” 40 Euro! Inwestycja musiała zatem bezwzględnie się zwrócić! :) A że „Polak potrafi” to wpadliśmy na pomysł, aby codziennie po dopłynięciu do kolejnego etapu podróży wsiadać na rowerek i jechać po jeden z naszych samochodów zaparkowanych w miejscu, z którego rano wypływaliśmy. Tak więc jeden z kierowców miał codzienną ok. 15-20 kilometrową przejażdżkę po autko, które późnym popołudniem i wieczorkami służyło nam do wypadów do nieco oddalonych od kanału miejscowości, gdzie ani spacerkiem ani rowerkiem byśmy nie dotarli. Takim oto sposobem mieliśmy możliwość zwiedzenia wielu lokalnych atrakcji turystycznych lub podjechać do pobliskiego miasteczka na kolację a'la carte! Inna sprawa, że samochód był również nam niezbędny po dopłynięciu do końca rejsu. Trzeba było przecież „ściągnąć” pozostałe auta zaparkowane w miejscowości Negra, gdzie zaczynaliśmy podróż po kanale. To miejsce było oddalone o ponad 100 km i żeby dotrzeć do Negry trzeba byłoby wynająć jakąś taksówkę za co najmniej 150 eurasków! Główka pracuje! ;)
Rower okazał się również naszym zbawieniem podczas niekiedy czasochłonnych postojów w oczekiwaniu na otwarcie śluzy. Szczególnie w czasie pory obiadowej, kiedy wczesnym popołudniem śluzy przez 1,5 godziny są zamknięte dla ruchu pływającego. Panie lub panowie od obsługi śluz mają wtedy siestę i nie ma szans na kontynuowanie rejsu. Siesta na południu Europy to przecież święta rzecz! :) My w tej przerwie zwykliśmy nie marnować czasu i jeden „ochotnik” wskakiwał na rowerek i pedałował do najbliższego sklepu po... piwko! :) Wypożyczenie roweru – 40 euro/tydzień, zimne piwo – 2 euro, ugasić pragnienie napojem bogów w upalnym słońcu na południu Francji – bezcenne! :))